Rozmowa z Marią Zawadą z Mazańcowic, mamą 5 letniej Michalinki , która po wielu latach pracy w branży IT przeniosła się w świat medycyny alternatywnej.
Marysiu, Ty tak naprawdę przewróciłaś swoje życie do góry nogami.
Tak. Z branży IT, gdzie byłam na kierowniczym stanowisku, przeniosłam się do świata medycyny alternatywnej i ludowej. To był długi proces, jednocześnie żegnałam się ze starą i powoli wchodziłam w nową rzeczywistość. Spotkałam na swojej drodze wiele osób, które pomogły mi odnaleźć siebie. Największą zmianę odczułam po indywidualnym warsztacie gimnastyki słowiańskiej i po warsztacie oswajającym to, co w człowieku najmroczniejsze. Moje postrzeganie „tu i teraz” w końcu zaczęło się zmieniać. Teraz ja pomagam innym, przede wszystkim odczuć ulgę. Gdyby nie wszystkie doświadczenia, które zebrałam po drodze, często bardzo bolesne, nie mogłabym znaleźć swojego powołania. Chciałabym podkreślić, że można szukać siebie i można siebie znaleźć. To ważne w tym dziwnym czasie. I tak powstała Pracownia Intencji Terapie Naturalne.
Jakie masz wykształcenie w tym kierunku?
W kwietniu ukończyłam kurs naturopaty, a w listopadzie kończę kurs zielarz/fitoterapeuta. Dodatkowo ukończyłam kilka kursów, między innymi kurs magii szeptanej, kursy masażu, a także kurs konchowania i świecowania oraz stawiania ogniowych baniek lekarskich. Cały czas szukam nowych ścieżek, w tym roku czeka mnie jeszcze kilka kursów. Zresztą, kluczowa tutaj jest intuicja, którą przez lata ukrywałam za swoją racjonalną stroną, bo zwyczajnie się jej bałam i chyba trochę wstydziłam. Zawsze czułam więcej niż inni i dlatego też nie było mi łatwo odnaleźć się w społeczeństwie. Najlepiej opisuje to chyba zdanie, że „wiedźma, szamanka, wiedząca” zawsze stała gdzieś na uboczu. Teraz już mam na tyle pewności w tym, co robię, że nie mam problemu z czyimś niezrozumieniem. Trafiają do mnie ci, którzy tego naprawdę potrzebują. Wiem też z dobrego Źródła, że tzw. jasnoczucie (postrzeganie pozazmysłowe) odziedziczyłam po przodkach, choć bardzo długo wypierałam te umiejętności.
Z jakimi najczęściej problemami przychodzą do Ciebie Pacjenci?
Czy znasz takie uczucie, kiedy jesteś już bardzo przeciążona, wybuchasz często, nie możesz złapać równowagi? Zazwyczaj jest to nienazwany ciężar, który ludzie niosą przez lata. Wielu z nas jest tak bardzo obciążonych, że nie radzi sobie już z takim stanem. Człowiek zajmuje się wtedy zazwyczaj tylko ciałem lub tylko umysłem, a tu trzeba zadziałać holistycznie. Coś Ci dolega, ale sam/a nie wiesz, co to jest. Dzięki wspomnianej już intuicji mogę znaleźć przyczynę tego, co trawi Pacjenta. Przychodzą do mnie Pacjentki, które potem przyprowadzają swoje mamy, a nawet babcie! I wtedy pracujemy wybitnie na konkretnym problemie w rodzie. To, co uzdrowisz w sobie, uzdrowisz w swojej rodzinie. Miewam naprawdę ciężkie przypadki, często ciała są już mocno wyczerpane upchniętymi emocjami. Wtedy zdjęcie chociaż części ciężaru pozwala na odczucie znacznej ulgi. Czerpię z wielu Źródeł, odczytuję blokady z ciała i jestem w stanie znaleźć przyczynę tego niepokoju. Umiem też odnaleźć konflikty zapisane w ciele, które potem w trakcie sesji zaczynamy naprawiać. Na sesji są łzy smutku i ulgi, a także niesamowite procesy. Ja towarzyszę, wspieram Pacjenta przez cały czas trwania wizyty.
W jaki sposób im pomagasz i jakimi metodami pracujesz?
Pierwsza sesja trwa około 1,5 h. Wtedy rozmawiamy, dotykam czoła lub dłoni Pacjenta, by wyczuć blokady. Później przeprowadzam tzw. osadzenie w ciele, podczas którego Pacjent leży z zamkniętymi oczami, a ja prowadzę go głosem i dotykiem. Kolejne sesje trwają około godziny, bo znam już przyczynę złego stanu. Kluczową rolę odgrywa też oddech. Podczas masażu energetycznego Pacjent wchodzi w stan tu i teraz, dostrzega swoje ciało, mierzy się z przepływającymi emocjami, myślami. W tym stanie łączę trzy aspekty – ciało, duszę i umysł. Nigdy nie korzystam tylko z jednej metody uzdrawiania, zawsze dostosowuję ją do indywidualnych potrzeb Pacjenta. W zanadrzu mam świece i konchy (polecam zapoznać się z metodą konchowania), dzięki którym rozpoczynamy i umacniamy proces samoleczenia. Pierwszą sesję kończy zazwyczaj proces oczyszczania jajem, który zaczerpnęłam z medycyny ludowej. Jest to dość kontrowersyjna metoda, która za każdym razem zdaje egzamin. Pozwala m.in. uciąć powiązanie z wampirem energetycznym. Są osoby, które uroki rzucają. Ja te uroki ściągam. Pacjenci wychodzą ode mnie z uczuciem ulgi, czasem mówią, że mają 10 kg mniej, często uświadamiam im właśnie te nieuchwytne wcześniej kwestie. Każda sesja to dla mnie zaskoczenie, przychodzą do mnie najczęściej bardzo świadome osoby. Proces przeprowadzamy w pełni świadomości. Przeciwwskazaniem do wizyty u mnie jest zażywanie psychotropów i innych substancji zaburzających postrzeganie rzeczywistości. Zapraszam po ulgę.

Pracownia Intencji Terapie Naturalne
tel. 535 950 195
pracowniaintencji@gmail.com
Artykuł sponsorowany